Włamanie i pobicie

Opisując moje relacje z rodzicami raczej skupiam się na przeszłości. Wyrzucam z siebie wspomnienia, które mimo, iż pokryte grubą warstwą kurzu w ciemnym zakątku podświadomości, wciąż dają o sobie znać. Warto wspomnieć też o tym, że jestem typem "analizatora" - analizuję wydarzenia z przeszłości, zastanawiam się jaki wpływ mają na mnie teraz i czy mogę lub czy powinnam coś zmienić. Zaskoczę Was tym razem, bo opiszę wydarzenia sprzed paru dni.

Wezwanie do sądu

Moi rodzice dostali wezwanie do sądu. Sąsiadka pisała donosy na pijaństwo i zakłócanie ciszy. Oni wypierają się głośnego zachowania, ale mogą po prostu nie pamiętać wszystkiego z zakrapianych wieczorów. W końcu sprawa powędrowała przed oblicze wymiaru sprawiedliwości...Ucieszyłam się - może tym razem leczenie odwykowe przyniesie wymierne efekty. Niestety moi rodzice - jak możecie się domyślać - nie byli już tacy zadowoleni, szczególnie ojciec. Jak tylko dostał wezwanie potuptał do sąsiadki, by obwieścić jej co o tym (i o niej) myśli. PUK PUK! Nie otworzyła drzwi. Ojciec wiedząc, że jest w środku, nie oszczędzając języka powiedział co o niej i o tej sytuacji myśli. Pewnie padło parę niecenzuralnych słów. Jego zdenerwowanie nie wynikało z samego faktu wezwania do sądu czy groźby odwyku. Sąsiadka zawsze gdy czegoś potrzebowała mogła liczyć na moich rodziców. Jacy są tacy są, ale gdy poprosiła ich o węgiel to dostała go, brakowało jej pieniędzy to pożyczyli jej, chciała mieć ciepło w domu wracając po dłuższej nieobecności - matka szła i paliła jej w piecu. Generalnie mogłoby się wydawać, że jest między nimi w miarę ok. Rodzice mogli poczuć się zdradzeni a ich rozgoryczenie odbiło się na tej relacji. Ja w pierwszym momencie też się zdziwiłam, ale po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że jej może zależy na nich. To dobrzy ludzie, którzy pogubili się i wpadli w nałóg. Pomyślałam, że może chce im pomóc...JAKŻE SIĘ MYLIŁAM.

Włamanie i pobicie

W piątek w nocy, ok 1:30 obudził mnie telefon - mama. Przestraszyłam się, od razu pomyślałam, że coś złego się stało. Odebrałam a w słuchawce usłyszałam roztrzęsiony głos matki: "Było włamanie, pobili ojca, jest w szpitalu, wszędzie jest krew, dziura w drzwiach, była policja, byli zamaskowani, boję się". Od razu podniosło mi się ciśnienie. Zadzwoniłam do szpitala, tata został opatrzony i wypisany. Policja wypytywała czy ma jakieś długi, ojciec wypierał się - nie kłamał. Nikt nie mógł uwierzyć w to co się stało! Mama twierdziła, że włamywacze pewnie się pomylili. Tata wrócił nad ranem, poobijany i niewyspany. Oboje zdrzemnęli się. Przed południem do mieszkania bez pukania wszedł syn wcześniej wspomnianej sąsiadki.
- Jak tam udał się włam? - zapytał szyderczo 
Matkę zatkało, ojciec też nie wiedział co powiedzieć, ale coś mu "zaświtało". Po pobiciu wyszedł na balkon i widział jak dwóch zamaskowanych gości uciekało drogą, jeden z nich miał charakterystyczny chód/bieg. Nie mógł sobie przypomnieć skąd go znał póki nie zobaczył Pana O. -  syna sąsiadki. Co więcej, inni sąsiedzi nie wiedzieli co się stało w nocy. Mimo krzyków ojca nikt nie obudził się, dopiero pogotowie wzbudziło zainteresowanie. Nie podejrzewali włamania a raczej ostrą kłótnie, więc skąd O. wiedział?
Nie minęło 30 min a znów zamaskowany gość wpadł do domu, W DZIEŃ, OK POŁUDNIA!!! Wchodząc do budynku minął sąsiadkę - inną niż wcześniej wspomnianą donosicielkę - i powiedział DZIEŃ DOBRY! Ona nie zareagowała, mimo maski na twarzy nie wzbudził jej zainteresowanie i wróciła do mieszkania!!! Znów pobił ojca!
Wyobraźcie sobie, że akurat rozmawiałam z tatą przez telefon gdy nagle usłyszałam jego krzyk! Szybko rozłączyłam się i wybrałam na telefonie 112. Byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam wykrztusić z siebie słowa - serio. Dyspozytorka rozłączyła się... Zadzwoniłam jeszcze raz, tym razem udało się. Rodzice widzieli jakim samochodem odjechali napastnicy, niestety nie dostrzegli tablicy rejestracyjnej. Policja przyjechała i jakby znów zbagatelizowałam sprawę, wciąż dopytywali czy ojciec ma gdzieś długi. Byłam w szoku. Czy dlatego, że to okolica "gorszego sortu", bo często przyjeżdża tam radiowóz, to z góry zakładają, że to nic ważnego?
Rodzice zostali z wyłamanymi drzwiami. Przyjechałam do nich pozaklejałam taśmą izolacyjną dziurę, żeby ciepło nie uciekało, pomogłam posprzątać. W całym domu śmierdziało gazem łzawiącym, nie dało się oddychać. Napastnicy właśnie nim psikali twarze moich rodziców po czym pałką teleskopową okładali mojego ojca - faceta po pięćdziesiątce, schorowanego, chudego i słabego. Na firance, pościeli i futrynie drzwi była krew.  Modliłam się, żeby już był spokój. 
Wróciłam do siebie. W nocy telefon milaczał. Dopiero nad ranem zadzwoniła mama, że napastnicy znów byli. Tata prosił, żeby nie dzwoniła do mnie w nocy, żebym się wyspała. Tym razem połamali mojemu tacie rękę i mocno poobijali nogi. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje!




Po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności doszliśmy do wniosku, że sąsiadka  (donosicielka) poskarżyła się swojemu synowi, że mój ojciec ubliżał jej po tym jak dostał wezwanie do sądu. Ten postanowił się zemścić i razem z jakimś kumplem włamali się do mieszkania - trzy razy pobili mojego ojca. Nie mogę w to uwierzyć.
Moi rodzice nie są święci, to fakt. Jednak pobicie i wymierzanie jakiejś własnej sprawiedliwości to już przesada! Szczególnie, że ojciec nie jest już pierwszej młodości! Mimo swojego wieku bardzo ciężko i fizycznie pracował - na szczęście jest ubezpieczony. W tym momencie nie może wrócić do pracy. Ręka w gipsie skutecznie mu to uniemożliwia. To tego ledwo chodzi, nie może sam wstać z łóżka.
Niektóre "mądre głowy" mogę sugerować, że to pijak, który sam sobie na to zasłużył. Nikt nigdy nie współczuje tzw. menelom - poobijanym i brudnym. Możliwe, że z podobnego założenia wychodzili napastnicy... komu zależy na pijakach.. Ja nienawidzę takiego przedmiotowego traktowania i sortowania ludzi na jakieś podklasy. Za każdym nałogiem kryje się człowiek uwikłany z masę problemów. Nic nie dzieje się bez przyczyny! Degradacja postępuje stopniowo - niczym domino, które raz pchnięte przewracając się determinuje wciąż i wciąż kolejne upadki. Ja znam historię moich rodziców, tą historię nad którą nikt nie zastanawia się spoglądając na nich pijanych. To ludzie, którzy też mieli plany i marzenia. Snuli plany o normalnych i zdrowych rodzinach, bo sami ich nie mieli.  Chcieli mieć dom i ciepłe rodzinne ognisko. Nie chcę ich tłumaczyć - do obecnego stanu rzeczy doprowadzili sami swoimi decyzjami, ale nie należy ich skreślać. Wierzę w nich mino, że oni już stracili tą wiarę.

Syn sąsiadki jest poszukiwany przez policję. Nikt nie wie gdzie przebywa co zdecydowanie nie świadczy na jego korzyść. Po pobiciu mojego ojca ze skutkiem złamania, napadów już nie było. Może to być przyczyną tego, że w okolicy w nocy jeździ patrol policji, który też łapie i kontroluje samochody w nocy. Minęło parę dni i zbliża się kolejny weekend - modlę się o spokój.

Komentarze

Popularne posty