Czy przesadzam? Czy też powinnam zmienić pracę?


Praca, Praca, Praca...


Tak pokrótce mogłabym opisać moje życie tu i teraz. Wszystko kręci się wokół pracy...to ona własnie spędza mi sen z powiek i zajmuje całe dnie. Nie ukrywam - mega mnie to wkurza, ale chyba tak własnie jest w życiu dorosłym, że przebywanie poza swoją strefą komfortu staję się rutyną. 

Zauważyłam, że w każdej pracy jaką do tej pory miałam regularnie zdarzały mi się kryzysy. Sinusoida, w której na przemian "jest ok" przekształca się w "nienawidzę tego miejsca" odgrywała się wciąż i wciąż na nowo. Do tej pory, bardzo często te gorsze dni/tygodnie motywowały mnie do zmian:  szukałam innej pracy, chciałam żeby było lepiej, chciałam zmian..a teraz? Biję się z myślami co zrobić! 

Praca, którą teraz mam jest marzeniem wielu kobiet i mężczyzn: siedzę w biurze, odbieram telefony,  realizuje zamówienia, zajmuję się płatnościami, obiegiem dokumentów, nie dźwigam itp. To moja pierwsza praca biurowa odkąd skończyłam studia! Do tej pory mimo wyższego wykształcenia pracowałam fizycznie i nawet nie marzyłam, że ktoś zatrudni mnie na takim stanowisku bez doświadczenia! Tymczasem udało się! Dostałam awans i byłam mega szczęśliwa, doceniona i pełna zapału! 

Oczywiście okres szczęścia skończył się, a wykres zadowolenia z życia odgrywający się wciąż i wciąż na nowo zaczął powoli spadać w dół. Dostrzegam ten rytm i biję się z myślami co zrobić? Czy to moment, w którym powinnam zacząć myśleć o zmianie pracy, czy też epizod, który zaraz się skończy a wykres osiągnie plusowe wartości zadowolenia z tego co mam? 

Minusy mojej pracy:

Kiedy mam gorszy okres w pracy, bez problemu jestem w stanie wymienić wiele minusów tegoż miejsca/zajęcia...Ba! Nawet plusy jestem w stanie tak przekształcić, że zdają się być czymś złym i czymś czego nikt nie chciałby doświadczyć... Nie będzie trudno tak więc zaczynam: 

  • Nie płacą mi za nadgodziny. A wszystko dlatego, że tryb mojej pracy jest zadaniowy - NIBY. Nie będę się rozwodziła czym jest zadaniowy tryb pracy, bo wystarczy wpisać to w google i zaraz odnajdziecie odpowiedź. Zmierzam do tego, że mimo, iż na umowie wpisane mam, że pracuje w takim trybie, to moim zdaniem tak nie jest! Co więcej wpisane mam na umowie, iż nie obowiązują mnie nadgodziny - czyli powinno ich nie być, lub sama powinnam w tym trybie pracy móc zadecydować czy zostaję dłużej. TYMCZASEM mam tyle zadań, że nie mam szans wyrobić się w ciągu 8h. Pracuję z dziale sprzedaży, jednocześnie odpowiadam za obieg dokumentów bo nikt inny tego nie ogarnia i do tego wspomagam księgowość w rozliczaniu płatności. Jest za mało zatrudnionych osób i nikt nie kwapi się by było więcej... siedzimy po 9/10h jak te osły i w żaden sposób nie przekłada się to na zarobki. Zastanawiam się czy wszędzie tak jest? 
  • Niepewność stanowiska - co chwilę kogoś zwalniają lub ktoś sam się zwalnia i nikogo nowego nie zatrudniają. Większość kompetencji naszego oddziału przejęła centrala. Została garstka, która zasypana jest obowiązkami. Nikt nie informuje co dalej z naszym oddziałem, jakie są plany na przyszłość firmy, wszystko owiane jest jakąś chorą tajemnicą.
  • Kiedyś wraz z trzecią umową dostawało się podwyżkę - teraz nie.  Koleżanka dostała ostatnio umowę i mimo stażu zarabia wciąż tyle samo! Wniosek z tego taki, że nie ma możliwości podwyżki w ogóle! 
  • Centrala z racji tego, że przejęła większość naszych zadań uważa, że nic nie robimy nie zdając sobie sprawy jak bardzo nie wyrabiamy się z robotą przez małą liczbę pracowników! 
  • Chaos informacyjny. Co chwile coś się zmienia, nie o wszystkim  nas informują.
  • Wszyscy kierownicy w centrali to rodzina. Serio. Każdy tam jest wujkiem, stryjkiem, ciocią, córką właściciela firmy. 
  • Nie mogę wyjść po 8h jak normalny pracownik. Po skończeniu standardowych zadań muszę zapytać kierownika czy mogę wyjść do domu, czy też muszę w czymś pomóc. Zdarza się oczywiście, że muszę zostać przez co nie mogę sobie nic zaplanować w tygodniu. Co więcej nie mam czasu czasem nawet ugotować czy posprzątać! 
  • Czasem mi karzą przyjść na 7, czasem na 8 a czasem na 11, Czasem skończę o 15, czasem o 17 a czasem o 22.
  • Jak wspomniałam dostałam awans z niższego stanowiska, które polegało na pracy fizycznej. Wyobraźcie sobie, że zarabiam mniej niż wcześniej a pracuję o wiele więcej i ciąży na mnie duża odpowiedzialność! Wszystko przez te niepłatne nadgodziny! Pracując fizycznie płacono mi za każdą dodatkową godzinę, a w pracy biurowej - niet! 
  • Wieczne kręcenie nosem na temat brania pojedynczych dni urlopu...
  • Dojazd do pracy zajmuje mi 1h komunikacją miejską. 
  • Nie mam przerwy. Jem przed kompem, częst w międzyczasie odbierając telefony i przerabiając zamówienia. 
  • Nie ma żadnych dodatkowych benefitów typu premie, karty multisport, opieka medyczna itp. 

Plusy:

  • Praca biurowa czyli nie muszę dźwigać.
  • Płaca jest w miarę ok, GDYBYM pracowała 8h dziennie. Tylko przez to, że pracuję o wiele więcej to moje zarobki wydają się śmieszne.
  • Możliwość zdobycia doświadczenia, by kiedyś już nie musieć sprzątać, czy dźwigać.
  • Dziewczyny z którymi pracuję są naprawdę spoko.  
  • Mówię tylko i wyłącznie w języku polskim z klientami firmy.
  • Wypłata zawsze na czas.
Z racji tego, że jestem teraz na etapie "nienawidzę tego miejsca", o wiele łatwiej przychodzi mi wymienianie minusów mojej pracy. Zastanawiam się czy nie "wydziwiam", może przesadzam i niepotrzebnie się nakręcam? Może wcale nie mam na co narzekać. 
Mam te rozterki, bo nie mam porównania z żadną inną pracą biurową. Czy wszędzie tak jest? Czy przesadzam?

Czy na moim miejscu zmienilibyście pracę?

Komentarze

Popularne posty