Ekshibicjonizm Facebook'owy

Facebook

Stał się nieodzowną częścią naszej rzeczywistości. Wielu ludzi nie wyobraża sobie, by rozpocząć dzień, bez przeglądnięcia aktualności z życia swoich znajomych. Podświadomie - niczym odruch bezwarunkowy - sięgają po telefon i z ledwo otwartymi oczyma scrollują najnowsze wydarzenia. Świat wirtualny przenika się z rzeczywistością. Dla wielu osób granica między nimi już dawno się zatarła, a portale społecznościowe typu Facebook, stały się "oknem na świat". Nie musimy wychodzić z domu, nie musimy dzwonić czy rozmawiać w realu - jednym ruchem palca wiemy co słychać u naszych znajomych, nawet tych, których znamy tylko z widzenia.

Nie jestem lepsza, tak jak większość osób z mojego pokolenia posługuje się facebookiem i z zaciekawieniem śledzę aktualności. Nie jestem zawistną osobą - cieszę się z sukcesów moich znajomych i z ich szczęścia np. z powodu powiększającej się rodziny. Ostatnio jednak, pewien post dał mi wiele do myślenia... na tyle, by poświęcić mu post na blogu i by na długo krążył mi po głowie.

Dalsza znajoma, której nie widziałam już bardzo długo, i która pewnie nie poznała by mnie na ulicy, ale jesteśmy znajomymi na FB (paradoks dzisiejszych czasów...). Młoda żona, absolwentka studiów, posiadaczka psa i pięknego nowego mieszkania - o czym wiem, bo o wszystkim informuje na swoim profilu - raz na czas dodaje status, bez zdjęcia, po prostu wpis, niczym sprawozdanie z życia lub konkluzja podsumowana cytatem z jakiejś książki. Tym razem postanowiła podzielić się ze światem swoim niezadowoleniem z tego jak potoczyło się jej życie... Cytat zakończony konkluzją "dochodzę o wniosku, że wszystko jest nie tak jak sobie wymarzyłam", zebrał parę lajków i komentarzy ludzi dobrej woli. Przeczytałam to i posiłek, który właśnie pochłaniałam jakby przewrócił mi się w żołądku na drugą stronę. Zniesmaczenie i szok - tak określiłabym moje odczucia. Dlaczego?

Grupa wsparcia


Cytat opisywał to, że nie układa się jej w małżeństwie... szokiem był dla mnie sam fakt, że napisała o tym na tablicy facebooka, ubierając to w ładne słowa. Jeszcze większym świadomość, że przecież ledwo wstawiała zdjęcia w białej sukni z przepięknej sesji zdjęciowej z dopiskiem jaka jest szczęśliwa... A przewróciło mi się wszystko w żołądku jak pod wpisem zobaczyłam kciuki w górę i jedną smutną minkę... kogo? Jej męża.... Plus parę komentarzy od "Wujków-Dobra-Rada" sugerujących naprawienie tego, póki jeszcze nie spaprało się na dobre...
W jakich my czasach żyjemy, że młode małżeństwa, swoje pierwsze zgrzyty wystawiają na ocenę ludzi postronnych. Jak bardzo głupio musiał poczuć się jej mąż widząc, że ta na światło dzienne wylewa ich problemy. Było mi go żal -  serio. 

Ekshibicjonizm Facebook'owy

Myśląc o tym zastanawiałam się co popycha ludzi do tego, by aż tak bardzo eksponować swoje życie. Czy to kwestia czasów, w których żyjemy, czy też coś zupełnie indywidualnego, zależnego od charakteru i samooceny? Nie odnalazłam jednoznacznej odpowiedzi, ale wysnułam parę wniosków wraz z konkluzją, że to nie jest dobry sposób by radzić sobie z problemami czy negatywnymi odczuciami. 

Po pierwsze brak świadomości konsekwencji jakie niesie za sobą wystawianie na ocenę swojego życia prywatnego. Warto wbić sobie do głowy, że to co umieścimy w sieci, zostaje tam na zawsze i może zostać użyte przeciwko nam. Ustalenie granic wydaje się być sensownym rozwiązaniem.. Myślę, że dla zdecydowanej większości osób opisywanie swoich problemów, niezadowolenia z życia i zrzędzenia jest po prostu dziwne i dołujące. "Jak Cię widzą, tak Cię piszą" - w tym przypadku jak bardzo wylewasz swoją żółć na Facebooku, tak bardzo narażasz się na negatywny odbiór swoich postów, ale i swojej osoby - szczególnie wśród osób, które ledwo znasz lub nie utrzymujesz stałego kontaktu, bo mogą jedynie oceniać Cię i Twoje życie po tym co publikujesz. 

Niezręczne sytuacje. A co jeśli dawna znajoma spotka Cię gdzieś na mieście i zacznie wypytywać o sprawy, które nie powinny jej interesować, bo są zwyczajnie prywatne. Jednocześnie o wszystkim wie od Ciebie, bo sama uzewnętrzniłaś swoje problemy na facebooku wzbudzając litość i żal? Naprawdę chcesz być pocieszana/ny przez wszystkich? Nawet osoby, które nie życzą Ci dobrze, bo i takie pewnie masz w swoim wielkim gronie znajomych. Chcesz, by Twoje życie małżeńskie zostało poddane publicznej debacie i ocenie? 

Osobowość. Może to niektórych zszokować, ale po tym co publikujemy na portalach społecznościowych można łatwo wywnioskować jakimi ludźmi jesteśmy. Czasem są to pochopne wnioski - to prawda - lecz daje to pole do popisu osobom, które pragną wykreować idealne życie w oczach znajomych, których dawno nie widzieli. 
Widząc smutne i dołujące wpisy o tym jak bardzo nieszczęśliwi jesteśmy, dajemy niesamowitą sposobność do interpretacji lub nadinterpretacji naszego usposobienia. Co więcej, zamiast poczucia przynależności i wsparcia, którego oczekujemy, wzbudzamy żal i zniesmaczenie. Myślę, że zdecydowana większość osób choć przez chwilę pomyśli o tym jak bardzo samotna/ny jesteś, szukając wsparcia/pocieszenia w taki sposób. Można też uznać, że jest to sposób na podniesienie swojego niskiego poczucia własnej wartości, poprzez lajki i zainteresowanie postronnych. 

Podsumowując, warto porządnie przemyśleć nasze poczynania w sieci zanim posuniemy się o jeden krok za daleko. Zanim wylejemy nasze żale, zastanówmy się jak mogą zostać odebrane i jak możemy być przez to postrzegani. O jedno słowo za dużo a na długi czas pozostaniemy męczennicą życia, opisywaną przez dalekich znajomych jako " ta co ledwo wyszła za mąż a już myśli o rozwodzie"... Każdy jest inny, skąd odbiór naszych wywodów może wzbudzać dalece ambiwalentne odczucia. 




Komentarze

Popularne posty