ZAŁAMANIE NERWOWE #przerywammilczenie

Jakiś czas temu przeglądając proponowane filmy na YouTube natrafiłam na ciekawy film o szpitalu psychiatrycznym. Zaciekawił mnie i muszę się Wam przyznać, że często oglądam na YT tego typu filmy - zwierzenia schizofrenika, byłego alkoholika, kogoś z psychozą - interesuje mnie to i bardzo ciekawi. 
Świat chorób psychicznych dla laików w tym temacie jest owiany mgłą. Nie mówi się o tym, chyba, że w momencie głupich tekstów typu "idź się leczyć". Temat ten jest często powodem śmiechu i wygłupów, co skutkuje kompletnym tabu. Osoby chore nie mówią o tym, nie przyznają się do problemów, a na terapię chodzą kłamiąc, że mają dentystę. Co gorsza problem ten dotyka też osoby zdrowe, ale z niskim poczuciem wartości, traumatycznymi przeżyciami - to one właśnie choć czują, że mają problem najczęściej nic z nim nie robią, dlaczego? 

Z powodu wstydu!

Wstydzimy się mówić o naszych zaburzeniach, nie reagujemy na pierwsze symptomy depresji czy innego typu niedomagań, bo obawiamy się napiętnowania przez społeczeństwo i przypięcie "plakietki" psychol. Co więcej! Gdy jakaś sławna osoba przyzna się do choroby, zostaje oskarżona, że robi to dla sławy! Czujecie paradoks? Wielu jutuberów swego czasu przyznało się do depresji i zostali wyśmiani oraz oskarżani o to, że chcą zwrócić na siebie uwagę. Tymczasem powinniśmy o tym mówić, ludzie powinni być świadomi! 

Czasy, w których żyjemy narzucają takie tempo, że nie jest niczym nienormalnym nie wytrzymać tego. Pośpiech, praca, studia, dieta, tryb życia, moda, kasa, rodzina, PRESJA - wszystko to, i wiele wiele innych czynników zależnych od indywidualnych przypadków mogą sprawić, że w pewnym momencie nie wytrzymamy, że życie nas przerośnie a oczekiwania innych ludzi staną się nierealne!

JA.

Jeżeli jesteście na bieżąco z wpisami to wiecie, że nie miałam lekkiego dzieciństwa. Moje problemy nie skończyły się gdy wyprowadziłam się z domu. Ciągnęły się za mną jeszcze długie lata tak jakbym przytrzasnęła sobie drzwiami rodzinnego domu rąbek koszuli i nie mogła się ruszyć zbyt daleko. Byłam przesiąknięta problemami moich rodziców. Miałam wrażenie, że oni mają wszystko w dupie, więc cały ciężar brałam na siebie...jednocześnie nie mogłam nic zrobić bo jak? Przecież tak naprawdę to nie ja a oni mieli kłopoty. 
Moim rodzicom zostały ograniczone prawa rodzicielskie. Sprawa ciągnęła się tak długo, że stałam się pełnoletnia a mojemu bratu niewiele brakowało by przekroczyć próg dorosłości. Sąd nakazał przymusowe leczenie, oczywiście nie zgłosili się - bo uważali, że to wstyd... Więc narobiono jeszcze większego wstydu jak pod dom podjechała policja i spakowali moją matkę to furgonu jak jakiegoś przestępcę (ojca nie było i ukrywał się tak długo, że nigdy nie trafił na leczenie). Wiecie co jest najlepsze?

Właśnie wtedy dostałam totalnego załamania nerwowego. 

Mimo, iż bardzo chciałam, żeby mama poszła na leczenie i cieszyłam się, to cała sytuacja przerosła mnie. Tak jakby zburzył się porządek do którego przywykłam, nauczyłam się żyć w ciągłym napięciu a ta sytuacja sprawiła że napięcie znikło. Do tego czułam, że nie mam nikogo. W ferworze emocji zakończyłam toksyczny związek. Byłam na trzecim roku, pisałam licencjat a to sprawiło, że totalnie się załamałam, wszystko "puściło". Nie chodziłam na zajęcia, nie chciało mi się jeść ani spać. Z ogromnym bólem brzucha na tle nerwowym trafiłam do lekarza rodzinnego, w trakcie badania rozbeczałam się, nie potrafiłam powstrzymać łez - totalna rozsypka, byłam jak zombi odcięte od świata. Przemiła Pani doktor zaprowadziła mnie do psychiatry - oczywiście przesiąknięta stereotypami czułam się jak psychol. Dostałam leki i polecono mi terapie. W ostateczności zażyłam tylko parę tabletek a po dwóch tygodniach zaczęłam terapię w ośrodku  dla DDA. Nikomu o tym nie powiedziałam, oficjalną wersją było właśnie to, że chodzę do dentysty. 

Nie mogę powiedzieć, że miałam depresję. To był raczej epizod depresyjny czy załamanie nerwowe. W sumie nikt mi tego nigdy wprost nie powiedział. Pozbierałam się. Na terapie chodziłam ponad dwa lata. Przerobiłam wszystkie moje złe doświadczenia z dzieciństwa, strach, brak pewności, niską samoocenę - WSZYSTKO. Mimo iż było to bardzo trudne przeżycie, otworzyło mi drzwi do poradzenia sobie z przeszłością.

Co z mamą? 

Odwiedzałam ją wtedy co tydzień. Byłam nad odpowiedzialna - starałam się żeby czuła się zaopiekowania i nie osamotniona. Oczywiście nie wiedziała o moim załamaniu. 
Po leczeniu wróciła do domu pełna zapału by coś zmienić.. na prawdę widziałam że chce! Była na paru spotkaniach AA, nawet miała sponsora i....
Nie udało się. Wróciła w to samo miejsce, to samo środowisko gdzie czekała na nią schłodzona wódeczka i pseudo koledzy od kieliszka traktujący ją jak ofiarę systemu... Wróciła do picia a ja wciąż mam list od niej, który napisała mi przepraszając za wszystko, za to że nas krzywdziła.


Po tym wydarzeniu odcięłam się od domu. Metaforyczny rąbek koszuli przytrzaśnięty drzwiami już nigdy nie był problemem. Miałam mocne postanowienie mieć normalne życie, zbudowane na mocnych fundamentach i silną mną. 



Komentarze

Popularne posty