Wyrzucić dzieci z domu


Brzmi kontrowersyjnie hm? 

Nigdy bym tego nie powiedziała póki nie usłyszałam kazania ks. Adama na YouTube. 

Myślę, że każde pokrzywdzone dziecko, w skrytości swego serca - nawet gdy jest już dorosłym człowiekiem - wierzy w to, że rodzice się zmienią, że będzie dobrze a Wy odnajdziecie miłość rodzicielską, której tak bardzo Wam brakuje. Chyba nikt tak bardzo nie wierzy w nich jak WY - ich dzieci. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że nawet jako dorośli odczuwamy tęsknotę za domem - ale takim zdrowym domem pełnym miłości i troski. Ciężko przyjąć do wiadomości, że najlepszym co rodzice mogą zrobić dla swoich dzieci to wyrzucić je w świat tak by nigdy nie wróciły a o tym właśnie mówi to kazanie i Biblia z resztą też. Nie będę Wam przytaczała/streszczała Księgi Tobiasza - bo to na jej podstawie możemy wysnuć tak kontrowersyjne wnioski. Skupię się na tym co wyniosłam z tego dla siebie, co mi pomogło i może pomoże też Wam. 

Ja wyniosłam się z domu mając zaledwie 16 lat. Wcześnie nie? 
Prawdę mówiąc poszłam po prostu do szkoły z internatem, z czego nie byłam wtedy za bardzo zadowolona, ale teraz uważam, że to było najlepsze co mogło mnie wtedy spotkać. 
Dla większości osób pójście do szkoły z internatem nie oznaczało wyprowadzki z domu - dla mnie tak. Od tamtej pory - od 16 roku życia - do teraz - 26 lat - spałam w domu zaledwie parę razy! Zazwyczaj zostawałam w internacie na weekendy i na wakacje by pracować - ale nie o tym. 

Dlaczego powinniśmy wyprowadzić się z domu? 

Jeżeli ja zostałabym wtedy w domu, nie wiem co by ze mną było. Może nawet nie skończyłabym liceum... Nie dlatego, że byłam głupia (nie! nie! nie! Dostałam się do jednego z najlepszych liceów w Małopolsce) dlatego, że zapewne nie miałabym pieniędzy na dojazdy do szkoły, na zeszyty i książki, nie miałabym warunków do nauki itd. Byłam całkowicie zależna od ludzi, którzy nie potrafili o siebie zadbać a co dopiero o prawie dorosłe dziecko. Brzmi niewiarygodnie, ale wtedy w moim rodzinnym domu działo się najgorzej EVER. Nie będę wchodziła w szczegóły - dojdziemy do tego razem z pamiętnikiem. 

Tymczasem poszłam do szkoły z internatem, wyposażona w traumatyczne przeżycia i prawie nic poza tym. Oczywiście zmiana otoczenia nie zmieniła mnie... nadal byłam cichą i zamkniętą w sobie Kasią - ale otwarła mi umysł i możliwości. Mogłam nauczyć się wszystkiego czego nie mogłam nauczyć się od rodziców. Mogłam poznać prawidłowe wzorce zachowań, pobyć w zdrowej rodzinie (byłam nianią), poznać normalnych, miłych grzecznych ludzi, zarabiać pieniądze, usamodzielnić się, uczyć się przy swoim biurku, mieć swój kąt, WYRWAĆ SIĘ i spojrzeć na moich rodziców z innej perspektywy... zdystansować się.
W domu, byłam cały czas uwikłana w patologię i jedyną refleksję jaką potrafiłam z siebie wykrzesać było to, że nienawidzę ich z całego serca a moje życie to piekło.
Dopiero gdy wyszłam z domu mogłam zastanowić się nad tym co się tam dzieje i pomyśleć jak i czy mogę naprawić te relacje. Oczywiście nie doszłam do tego od razu - minęło parę dobrych lat żalu, nienawiści i odtrącenia - ale jednak udało się. Mogłam pójść na terapię, DOSTRZEC, że powinnam zadbać o siebie, by nigdy nie popełnić tych samych błędów, zrozumieć różne mechanizmy zachowań...

Z perspektywy czasu uważam, że zrobiłam wszystko co mogłam by uwolnić się od współuzależnienia, w którym żyłam i by nigdy nie wpakować się w to samo co moi rodzice, by nigdy nie popełnić tych samych błędów. Ta wiedza pozwoliła mi odbudować relację między nami mimo, iż oni się nie zmienili - Ja się zmieniłam.

Najlepsze co rodzice mogą zrobić to wyrzucić (wyprawić) swoje dzieci w świat tak by nigdy nie wróciły. Nie należy tego traktować bardzo dosłownie. Ja rozumiem to tak, żeby wyprawić dzieci w świat w taki sposób, by nie były ZMUSZONE wracać. Wyposażyć je w takie wartości, wiedzę, doświadczenie itd. by dzieci sobie poradziły.

A jeżeli, zostajemy "wyrzuceni" bez tych wartości to mamy szansę je zdobyć, bo najwidoczniej nasi rodzice nie mogli nam ich przekazać. Nie ma co się załamywać - Ci ( MY ) bez żadnego inwantarza  zostając wyrzuceni dostajemy najlepszy prezent z możliwych - szansę na normalne życie i szczęście.

Jeżeli tak jak młody Tobiasz zdecydujemy się wrócić do domu, uposażeni w wiedzę, doświadczenie i miłość to tak jak on zdejmijmy naszym rodzicom bielmo z oczów. Tak jak stary Tobiasz był ślepy na cierpienia i potrzeby syna, tak i nasi rodzice nie zdają sobie często sprawy z krzywd jakie nam wyrządzili. Przysłowiowe ściągnięcie bielma z oczu moich rodziców bardzo pomogło w naszych relacjach. Czasu nie cofniemy, ale możemy pozwolić zagoić się naszym ranom i zaprzestać nienawidzić - bo nic bardziej nie wyniszcza niż nienawiść i poczucie bezradności.

KAZANIE KS. ADAMA : KAZANIE

KSIĘGA TOBIASZA: STARY TESTAMENT

Komentarze

Popularne posty