Żółty brzydki golf.


3 marzec 2003

Dzisiaj była dyskoteka mojej klasy i oczywiście na nią poszłam, ale zapomniałam o niej powiedzieć mamie i tacie. Powiedziałam bratu żeby przekazał im jak wrócą z pracy, żeby po mnie podjechali. 

Dyskoteka była do kitu! Cały czas puszczali tą samą płytę i były prawie same wolne. Gdy się skończyła wyszłam przed szkołę, patrzę... a mamy nie ma. 

Poszłam się przejść po okolicy, wróciłam - wciąż nikogo nie ma. 

Zadzwoniłam do pracy mamy - nic - zadzwoniłam do przyjaciółki - nic. W końcu odebrał sąsiad i przekazał, nikogo nie ma w domu u mnie. 

Zdecydowałam się wrócić do domu na nogach a była już godzina 20. Wiecie jak się cykałam!? Bałam się że dostanę opiernicz w domu, albo że mama mnie gdzieś szuka na mieście. 

Doszłam a mamy nie było w domu a zamiast mamy zastałam ciotkę  i mojego brata. Do domu zaszłam na 21. 

Rodzice do domu przyjechali o 2 w nocy - kupili mi obciachowy golf i byli opici jak zwykle jak dostaną wypłatę. Nic tylko picie i picie a później matka narzeka, że nie ma nic do ubrania bo musi nam kupować. Dam jej ten golf niech się wypcha.



Wiecie, dziecko cały czas wierzy i nie przyjmuje do wiadomości, że rodzice mogą go nie kochać. Dzieci chcą być kochane i potrzebują tej miłości do prawidłowego rozwoju. 

Pisząc miłość mam na myśli między innymi to, że rodzice powinni zapewniać swojemu dziecku chociażby poczucie bezpieczeństwa.. a co gdy tego zabraknie? Toksyczne rodzicielstwo okrada nas z uroków dzieciństwa. Skutki zaniedbań, przemocy i innych okrucieństw jakie spotykają nas w dzieciństwie ciągną się na nami całe życie.

To co się wydarzyło tego dnia mogłabym zinterpretować bardzo prosto. Matka kupiła mi  żółty brzydki golf. Wiedziała, że potrzebuje ubrań, bo naprawdę nie miałam w czym chodzić do szkoły. Kupiła go by uciszyć swoje sumienie a następnie oboje poszli się upić do baru.


"Należy mi się" , "Pije za swoje a nie za Twoje" 


Wróciła pijana do domu w nocy. Dała mi golf i nie omieszkała wypomnieć, że sama nie ma w czym chodzić bu musi nam kupować ubrania.
Jako dziecko poczułam się winna. Winna temu, że żyję, że jestem problemem, że jakby mnie nie było....itd. Jednocześnie czułam złość i nienawiść i ten charakterystyczny ból brzucha przez bezradność. Chciałam, żeby mnie nie było.

Chronicznie czułam stan napięcia, złości i przeciążenia emocjonalnego. Nie było mi obce uczucie strachu i upokorzenia. Myślę, że to problem dzieci, które nie czują się bezpiecznie.
Niestety te obrazy nie znikają, kiedy opuszczamy rodzinny toksyczny dom. Pozostają w naszej głowie determinując poczucie bycia gorszym, niedocenionym i niedowartościowanym.
Każda osoba, która ma za sobą taki balast doświadczeń powinna o siebie szczególnie zadbać. Ja mam za sobą lata terapii i studia z tym związane, dlatego łatwo mi zrozumieć to co wtedy się działo. Wiele rzeczy już przerobiłam jednak wciąż i wciąż pracuję z sobą. Wspomnienia bywają trudne.
Czytając ten pamiętnik staram się zrozumieć pewne rzeczy i sytuacje. Przez wiele lat do niego nie zaglądałam, bo czytając niektóre wpisy wciąż odczuwałam znane mi z dzieciństwa uczucie ściśnięcia żołądka ze złości. Będąc dorosłą osobą staram się też spojrzeć na niektóre sytuacje tak jakbym była wtedy moją matką czy ojcem. Nie usprawiedliwiam ich nigdy. Jednak staram się zrozumieć jak doszło do tego. Przecież będąc młodymi rodzicami nie planujemy zniszczyć dzieciństwa naszym pociechą.

c.d.n.


Komentarze

Popularne posty